How great
is our God…
Odkąd przyjechałam, słowa tej pieśni i muzyka z koncertu Klik! towarzyszą mi
nieustannie.
Słyszałam wiele, że będąc non stop w 300 osobowym chórze na
pewno się pozabijamy, że będziemy mieli dość, będzie płacz i lament. Nawet
pobożne zakonnice miały takie wizje! :D
Jak zatem rzeczywiście wyglądał ŚDM od mojej strony, czyli od strony
wolontariusza, członka chóru ŚDM? Było wiele trudu, ale wraz z dobrymi działaniami idą też te
trudne emocje, co nie znaczy, że nieznośne.
Eliza dzięki za PrtSc :)
Był płacz – wielogodzinne czekanie na przepustki od Biura
Ochrony Rządu, w słońcu i bez wody dały się we znaki. Gdy weszliśmy po 3
pierwszych godzinach czekania na scenę, nie wiedzieliśmy, że to tylko na chwilę
– trwała ona godzinę i upłynęła na nieustannym śpiewaniu krótkiej frazy „Jezu ufam Tobie”… Po
tej "miłej" odskoczni zostaliśmy wyprowadzeni na trawę jak baranki, które
wypasano aż do końca tego zapowiadającego się pięknie dnia :) Po tym wszystkim
wystarczyło zwyczajne i uprzejme „możesz się przesunąć” bym rozkleiła się
totalnie. (Swoją drogą po raz kolejny poznałam funkcjonowanie mojego organizmu:
kiedy ja uważam, że nie jestem zmęczona, moje ciało wie lepiej).
Był płacz – zachwytu. Najgorzej gdy przychodził on w chwili,
gdy kręciła się ekipa TVN. Ludzie śpiewają a Sikorska siedzi w pierwszym rzędzie z głową w rękach, nie
nutach i wyciera oczy myśląc sobie: „Mam to po mamie” :P
No bo wyobraźcie sobie – stoicie na scenie, widzicie piękne niebo,
później tysiące zapalonych świec, uczestniczycie w idealnie zaplanowanym
czuwaniu, towarzyszy Wam wspaniała muzyka…
Albo moment uczestnictwa we Mszy nie w kościele jak zawsze, ale w garderobie
chóru, albo na trawie, gdzie w oddali słyszeliśmy śpiew tej części chóru, która
dostała się z przepustkami na drugą stronę bramy :) Ojj jaka to była dla nas
lekcja pokory i gryzienia się w język!
Nie wiem czy są osoby z naszej ekipy, które nie zwróciły się
do Najwyższego w tych chwilach.
I tutaj wyłania się
pierwsze działanie Boga - poprzez piękno.
Drugie było w momencie, gdy uświadomiłam sobie, że będę „totalnym
nieporozumieniem”, jeśli nie rozwinę swojego talentu. Już za długo to odwlekałam,
ale o tym napiszę kiedy indziej.
Te dwa tygodnie były przepełnione pracą. Nie wiem czy ciężką
(taką było dla mnie dźwiganie waz z rosołem na wiejskich weselach). Było
intensywnie i czasem wracałam rzeczywiście padnięta. Jednak nie byłam na tyle
wykończona, żeby zrezygnować z przechadzki po Rynku, by przez cały ten spacer patrząc
na tłumy młodych uśmiechać się od ucha do
ucha.
Każdy na swój sposób promował swój kraj
W różnych częściach miasta można było natknąć się na wiele koncertów
"Zjeedlii wszyystkie..."
Nawet nam udało się zrobić zdjęcie! :)
Czas mojego pobytu na ŚDM nie składał się tylko z prób
śpiewu i spacerów.
Gdy dowiedziałam się, że przed próbami będzie możliwość
uczestnictwa we Mszy Świętej, stwierdziłam, że zewangelizuję się porządnie. Na
co dzień niestety mi się to nie udaje, a powód jest ten sam przez który nie ćwiczę
z Chodakowską.
Cieszę się, że mogłam uczestniczyć w tym wielkim święcie
młodych, widzieć jak jest organizowana tak duża impreza na skalę światową! ŚDM minęło mi jako wielkie święto młodości i radości! Widać
to było nie tylko przy pomniku Mickiewicza, ale również w komunikacji miejskiej,
na Błoniach, Brzegach i właściwie to na każdej nawet najmniejszej uliczce
Krakowa :) To wydarzenie było dla mnie trochę jak Lednica, ale na o wiele
większą skalę.
Mnogość obcokrajowców zmotywowała mnie do nauki języków (nawet teraz
tworząc ten post piszę po angielsku z
kolegami z Tanzanii i Meksyku, przy okazji ucząc się hiszpańskiego).
Koleżanki z Argentyny zgubiły plakietki wolontariusza i z chęcią im pomogłyśmy:)
Ten chłopak ze Stanów jako pierwszy w życiu powiedział mi, że mam świetny angielski! :D
Tanzańska bransoletka!
Mój nauczyciel hiszpańskiego :)
Mistrz rolek i nauczyciel łamacza językowego: "Tres tristes trigres"
Przyjaciele z Niemiec - Katja i Maik
Poruszyła mnie liturgia – dopracowany był każdy szczegół, wszystkie elementy
miały swoje znaczenie. Nie tylko muzyka, ale też treść modlitw, używane języki,
pokazy multimedialne podczas nabożeństw.
Z perspektywy chórzystki widziałam ogrom pracy dyrygentów,
ojca magistra Dorobczyńskiego (pomysłodawca głównego koncertu chóru),
dźwiękowców, operatorów kamer TVP. Doświadczyłam obecności osób z plakietką „reżyser”,
bez których wszystkie te wydarzenia trwałyby tyle godzin co odpust Matki Bożej
Miodnej we Wrzącej Wielkiej (dla mało bystrych – długo :p) Bardzo miłe było
obcować z „gwiazdami”, które okazywały się zupełnie normalnymi osobami :) No i
my, czyli cały chór i orkiestra :) Bo wiecie, my byliśmy całkiem zgraną i
zabawną paczką z super pomysłami :)
Ostatnia kontrola BOR
Z Marianną piłyśmy Wasze zdrowie... Syropem Prawoślazowym!
Ania <3 na którą słów nie mam i... Jakiś Pan chciał sobie zrobić z nami zdjęcie :P
Podobno podobne :)
Kobieta o wspaniałym, Bożym sercu - Gabriela Gąsior
Ojciec Magister Dorobczyński - taki się urodził <3
Za szybko to minęło…
Tymczasem wróciłam do codzienności – trzeba było posprzątać
w domku, ucieszyć się pozmywanymi przez męża naczyniami :) Widok uschniętych kwiatów
na balkonie nie napawał optymizmem, jednak zmotywowały mnie one do bycia dobrą
panią domu – nowe surfinie prezentują się pięknie :)
Ale to nie koniec wakacyjnych wojaży! Przede mną same wspaniałe rzeczy: Westerplatte
Młodych w Gródku nad Dunajcem, a następnego dnia moja dziesiąta piesza
pielgrzymka :)
Bóg jest dobry!